wtorek, 14 lipca 2015

Studiować - tak, tylko po co?



Po zakończeniu egzaminu dojrzałości wielu maturzystów zastanawia się, co dalej. Pójść na studia, a może rozpocząć pracę i zdobywać doświadczenie zawodowe? Jeśli w ogóle warto dziś studiować, to jaki kierunek?

Lepiej mieć porządny zawód, niż byle jakie studia – oto prawda o polskim rynku pracy. Uczelnie coraz skuteczniej przygotowują dziś do bezrobocia albo marnej pensji.

Co mówi absolwent zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego do bezrobotnego? „A może weźmie pan frytki do tego” – śmieje się Tomek, student pierwszego roku na tym kierunku. – A kiedy mnie pytają, co studiuję, odpowiadam, że bezrobocie. Taki nasz wydziałowy żart – dodaje Ania, studentka pierwszego roku stosunków międzynarodowych UW. Wisielczy humor kryje jednak świadomość, że coraz częściej studia nie dają na polskim rynku pracy właściwie nic. Mamy w Polsce bańkę edukacyjną. Szkoły wyższe produkują bez opamiętania rzesze magistrów, którym rynek może zaoferować jedynie nisko płatne posady niewymagające żadnych kwalifikacji, a i to nie wszystkim.

Liczba bezrobotnych z wyższym wykształceniem rośnie najszybciej ze wszystkich grup – w ciągu roku o 18 procent. Na każdych stu świeżo rejestrowanych bezrobotnych przypada już ponad 36 absolwentów wyższej uczelni w wieku do 27 lat. Owszem, w całej populacji osób z dyplomem szkoły wyższej sytuacja nie jest taka zła. Bezrobocie liczone metodą BAEL, uwzględniającą osoby, które aktywnie szukają pracy, wynosi tutaj ok. 5 proc., nie zmienia to jednak faktu, że dla świeżo upieczonych magistrów studiów humanistycznych, pedagogicznych czy ekonomicznych miejsc na polskim rynku pracy jest coraz mniej.

Czy zatem warto w ogóle pięć lat życia poświęcić na to, by uzyskać bezwartościowy często dyplom? W marcu profesor Laurence Kotlikoff, ekonomista Uniwersytetu w Bostonie i doradca gospodarczy prezydenta USA, za pomocą prostego kalkulatora finansów osobistych podliczył, ile na bieżące wydatki mieć będą w wieku 60 lat rówieśnicy, którzy obiorą tuż po szkole różne ścieżki kariery. Wyniki – uwzględniające m.in. koszty kredytów na płatną w USA edukację i podatki – zaskoczyły samego badacza. Okazało się, że lekarz przed pójściem na emeryturę będzie mieć do wydania raptem 423 dolary rocznie więcej od kolegi, który został hydraulikiem. – Pewne jest więc tylko to, że nam, akademikom, opłaca się utrzymywać przekonanie o silnym wpływie wykształcenia na poziom życia – podsumował Kotlikoff.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz